Cud w Armenii. Wielki sukces na powojennych zgliszczach. Wojna w 2020 roku pozbawiła życia kilka tysięcy Ormian, w większości młodych żołnierzy.
Zmiany w Armenii. Nieoczekiwanie odchodzi Serż Sarkisjan, świeżo upieczony premier, który wcześniej przez dziesięć lat był prezydentem. Upadł, bo spróbował powtórzyć wariant przećwiczony m.in. w sąsiedniej Turcji. W 2015 roku przeforsował zmiany konstytucji, przenoszące centrum władzy z ośrodka prezydenckiego do rządu.
Moskwa rozlokowała wówczas w regionie około 2 tys. żołnierzy, których nazywa siłami pokojowymi. Górski Karabach jest de facto niepodległym państwem. Republika cieszy się życzliwością
Jutro Pelosi spotka się z premierem Armenii i przewodniczącym parlamentu. — Wizyta delegacji Kongresu USA w Armenii jest potężnym symbolem silnego zaangażowania Stanów Zjednoczonych na rzecz pokojowej, zamożnej i demokratycznej Armenii oraz stabilnego i bezpiecznego Kaukazu — powiedziała Pelosi przed wizytą.
Na plażach w Armenii jest hałaśliwie i nieco tandetnie, ale z klifów rozciąga się zupełnie inny widok: błękit nieba zlewa się z błękitem wody, zakłóconym jedynie bielą odległych gór. Klasztory i fortece, które kiedyś widziały hordy Timura Chromego, dziś przyglądają się najazdowi turystów – głównie okolicznych letników.
Armenia: Rosnący strach przed nową wojną. Armenia i Azerbejdżan od dziesięcioleci walczą o region Górskiego Karabachu. Uzgodnione w 2020 zawieszenie broni jest kruche. Nawet ludność
Poniżej wyjaśniamy, czego nie wolno robić w lesie. Las od zawsze zapewniał nam schronienie, pozwalał zdobyć pokarm, pozyskać materiał na opał i do budowy domostw. Obecnie, gdy życie koncentruje się przede wszystkim w obszarach zurbanizowanych i w rozwiniętych terenach wiejskich, pierwotna funkcja lasu stała się nieaktualna.
Bqsvzfb. Jedzenie w Armenii … a Armenia czekała z otwartymi ramionami i suto nakrytym stołem. Jak uczynić Piotrka najszczęśliwszym człowiekiem we wsi, unieszczęśliwiając jednocześnie mnie? Postawić na stole kolację w składzie: świńskie uszy potrawka z głowizny galareta z nóżek makaron w smalcu bimber Ze wszystkich talerzy roznosiło się donośne chrumkanie. Jedna radość. Poza różnorodnością mięs wyciętych z zaskakujących części zwierząt i rozmaitymi rodzajami chleba, główne smaki Armenii to zbyt mocna wódka i zbyt mocna kawa. Co ciekawe, w języku ormiańskim nie istnieje pojęcie „zbyt”. Kawa może być mocna lub bardzo mocna, bez opcji „zbyt mocna”. O jeden z rodzajów chleba, lavash, Ormianie toczą zaciekły bój z Azerami, ponieważ oba narody twierdzą, że to ich symbol i dziedzictwo kulturowe. To samo dotyczy piszczałki zwanej dudukiem oraz granatów. Armenia od 20 lat jest w stanie wojny z Azerbejdżanem, więc naturalnie oba narody nie darzą się miłością, ale mówimy tu o autentycznym wyrywaniu sobie z gardeł dość, jakby nie patrzeć, uniwersalnych symboli narodowych. Nie martw się, Armenio. Azerbejdżan na pewno nie będzie rościł sobie praw do świńskich uszu i galarety z nóżek. Jeżeli podobał Ci się ten wpis, będzie mi bardzo miło, jeśli polecisz mojego bloga swoim znajomym.
Autor Wiadomość Temat postu: Co zwiedzić w Armenii? #1 Wysłany: 05 Mar 2015 04:33 Rejestracja: 29 Paź 2014Posty: 39 Witam, rok temu byłem tydzień w Gruzji i uważam to za najlepszy wypad w moim życiu. Podobno w Armenii również jest super, ludzie są równie mili, widoki piękne a sam kraj jeszcze bardziej naturalny i mniej podatny na zepsucie rozwojem turystyki masowej. Nie chciałbym popełnić takiego błędu jak w Gruzji i myślałem aby wybrać się tam na dłużej - 2 tygodnie, może ciut więcej. Czy w tak dość długim okresie jak na tak mały kraj jest co robić? Na pewno parę dni spędziłbym w Erywaniu i nad jeziorem Sewan, ale co dalej? Co możecie od siebie polecić? Góra Arnoldx19 Temat postu: Re: Co zwiedzić w Armenii? #2 Wysłany: 05 Mar 2015 05:12 Rejestracja: 10 Mar 2011Posty: 346Loty: 183Kilometry: 340 201 niebieski Miałem przyjemność spędzić tam prawie pół roku. Dużą zaletą jest to, że wiele ciekawych miejsc jest blisko Erywania i gdybym miał 2 tygodnie to kilka dni zostałbym w Erywaniu i z niego robił sobie codziennie wycieczki poza miasto, a wieczorem spędzał czas przy grających fontannach i próbując ormiańskiech ulubionym miejscem jest Khor Virap - ale ważne jest, aby jechać tam, gdy jest ładna pogoda (widoczność).Koło Garni i Gerghard (w weekend dużo spory tłok) znajduje się oprócz świątyni także park krajobrazowy - mało ludzi o tym wie - można wybrać się na długi spacer. Wejście na Aragats - wycieczka 1-dniowa, a wchodzi się na 4000 też odwiedzić Etchmiadzyn - ormiański Watykan (mi się jednak średnio podobało)2 razy zrobiłem sobie też wycieczkę pociągiem do losowo wybranej wioski, sama przejażdżka starym sowieckim taborem jest Tsarkhadzor można wjechać kolejką linową w na górę skąd jest bardzo ładny widok i także wybrać się na mały -całkiem inny ,,kurort" niż te w europie:)Zależy czym podróżujecie - osobiście polecam na stopa, który działa jeszcze lepiej niż w Gruzji, a jak nie to samochodem i pojechania do górskiego drodze odwiedzenie Areni (główne miejsce produkcji wina w Armenii, 1000 dram - 1 litr, wiele rodzajów). Zaraz obok Areni jest Noravank - bardzo ładny monastyr na górze. Największa turystyczna atrakcja Armenii czyli Tatev - najlepiej pojechać z samego rana, gdy jeszcze tam nikogo nie ma. Jeśli macie samochód to warto przejechać całą drogę samemu, a nie kolejką linową, albo najpierw samochodem, a później kolejką:) O albo 9 odbywa się uzdrowiskowa - Jermuk, ładny macie czas to można przejechać od Goris pod granicę z Iranem - przełęcz na ponad 2500 metrów, chyba najładniejsze widoki, oprócz widoku na Goszawank i okoliczne jest tak wiele, że nie ma szans wszystkiego odwiedzić w 2 tygodnie:)Armenia jest całkowicie inna niż Gruzja i oba kraje oprócz położenia między górami nie mają zbyt wiele wspólnego ze sobą. Całkiem inna mentalność - zresztą zobaczycie sami:) _________________ - Birma, Kirgistan, Iran, Maroko, Tajwan, Izrael, Jordania, samolotem dookoła świata. Góra Marian Temat postu: Re: Co zwiedzić w Armenii? #3 Wysłany: 05 Mar 2015 08:54 Rejestracja: 18 Maj 2011Posty: 76 Chętnie podpisałbym się pod wszystkim co napisał Arnold. Erywań to świetna baza wypadowa. Od siebie dodałbym jeszcze Dilidżan - klimatyczne miasteczko (wioska) razem z okolicznymi Goshavank i Haghhartsin i dalej w stronę Gruzji Sanahin i Hagpat cztery klasztory. Dwa pierwsze razem z Dilijan można odwiedzić jadąc z Erywania np. łącząc z wizytą nad jeziorem Sewan. Moim ulubionym miejscem jest chyba Sewanawank - klasztor nad jeziorem Sewan - pocztówkowy krajobraz. Góra cypel Temat postu: Re: Co zwiedzić w Armenii? #4 Wysłany: 05 Mar 2015 09:53 Rejestracja: 04 Lip 2012Posty: 3580 srebrny Arnoldx19 napisał(a):Armenia jest całkowicie inna niż Gruzja i oba kraje oprócz położenia między górami nie mają zbyt wiele wspólnego ze sobą. Całkiem inna mentalność - zresztą zobaczycie sami:)Mógłbyś rozwinąć temat ? _________________"Ten, kto znalazł się za drzwiami, pokonał najtrudniejszy etap podróży" - przysłowie duńskie Góra Kalispell Temat postu: Re: Co zwiedzić w Armenii? #5 Wysłany: 05 Mar 2015 12:09 Rejestracja: 17 Lis 2014Posty: 678Loty: 145Kilometry: 238 175 niebieski W październiku byłem w Gruzji, w te wakacje zamierzam powtórzyć wyjazd dodając do tego Armenię. @Arnoldx19 – napisałeś o Aragats, że to wycieczka 1 dniowa. Powyżej 4 tys. ma Aragats Północny – naprawdę da się go „zrobić” w 1 dzień? Z jakiej miejscowości najlepiej wyruszyć na szczyt. Będę wdzięczny za rozwiniecie tego wątku. Góra Diomeda Temat postu: Re: Co zwiedzić w Armenii? #6 Wysłany: 05 Mar 2015 12:29 Rejestracja: 07 Kwi 2011Posty: 66Loty: 80Kilometry: 142 920 My startowaliśmy na Aragat (wierzchołek południowy oczywiście) z obserwatorium w Biurakanie - polecam, świetne klimatyczne miejsce na nocleg. Rano czekała na nas taksówka, którą wcześniej zamówiła pani z obserwatorium, która zawiozła nas na wysokość 3200, gdzie zaczyna się ścieżka na szczyt (jest tam też stacja promieniowania kosmicznego). Droga na szczyt i powrót zajęły nam ok. 6 godzin, bo wysokość bardzo nam dokuczała. Na obiad byliśmy już w obserwatorium w Biurakanie - nie ma tam żadnego miejsca, w którym można dostać gotowe jedzenie, ale w obserwatorium jest kuchnia i można zrobić samemu świetne leczo - pomidory i papryka w Armenii są obłędnie pyszne!Droga na Aragat z Biurakanu jest bardzo długa i nie warto iść. Niektórzy startują od razu ze stacji promieniowania, my zostaliśmy w obserwatorium, bo... urzekł nas stary ogród i możliwość obejrzenia w nocy nieba przez teleskop. Góra Kalispell Temat postu: Re: Co zwiedzić w Armenii? #7 Wysłany: 05 Mar 2015 13:13 Rejestracja: 17 Lis 2014Posty: 678Loty: 145Kilometry: 238 175 niebieski Wielki dzięki za w Biurakanie spaliście we własnym namiocie, czy są tam miejsca noclegowe? Pamiętasz jaki był koszt Taxi? Góra Arnoldx19 Temat postu: Re: Co zwiedzić w Armenii? #8 Wysłany: 06 Mar 2015 09:35 Rejestracja: 10 Mar 2011Posty: 346Loty: 183Kilometry: 340 201 niebieski Odnośnie Aragats to miałem na myśli szczyt południowy - teraz dopiero zobaczyłem, że jest jednak trochę niższy niż do różnic w mentalności to ciężko mi to wszystkim Ormianie są dużo bardziej spokojni, wyważeni, nie tak otwarci jak Gruzini. Prowadzą bardzo rodzinne życie. Na ulicy raczej nikt nam nie zaproponuje, aby się z nim napić tak jak w Gruzji i nie będzie od początku opowiadał czego to on w życiu nie zrobił;)Całkiem inne nacje. Bardzo łatwo odróżnić Ormianina od Gruzina. Inny wygląd, inny styl ubierania, języki i alfabety. Inna religia - prawosławie (Gruzja) i kościół Ormiański. Armenia jest bardzo prorosyjska i złego słowa o Rosji tam nie usłyszymy, a w Gruzji jak wiadomo odwrotnie. Młodzi Gruzini bardzo próbują upodabniać się do swoich rówieśników z europy zachodniej. W Armenii nie czuć wpływów każdym razie Armenia jest niesamowicie ciekawym kraju, a ludzie tak jak i Gruzji bardzo gościnni i poczytać trochę o historii kraju, szczególnie tej najnowszej - rzeź Ormian i jej kontakty, a raczej ich brak z Turcją i Azerbejdżanem. _________________ - Birma, Kirgistan, Iran, Maroko, Tajwan, Izrael, Jordania, samolotem dookoła świata. Góra miki_fly Temat postu: Re: Co zwiedzić w Armenii? #9 Wysłany: 06 Mar 2015 09:58 Rejestracja: 16 Sty 2013Posty: 467Loty: 181Kilometry: 331 233 niebieski W ogólności piszesz pewnie samą prawdę, chociaż moje niektóre doświadczenia z podróżowania po Armenii mówią co innego - zdarzyło się, że Ormianie, którzy nas podwozili nie chcieli przyjąć do wiadomości, że możemy się u nich nie zatrzymać i nie napić wspólnie. Zdarzyli się też młodzi ludzie w nowym samochodzie, wszyscy mieli iphony, pozapraszali nas na Facebooku, a na obiad zabrali do podrabianego McDonald's o nazwie MsBurger. Ale to tylko wyjątki potwierdzające regułę. Na pewno Ormianie bardzo się różnią od Gruzinów. Od siebie jeszcze dodam żeby unikać typowych miejsc dla rosyjskich turystów. Stopem się jeździ bardzo dobrze, chociaż zdarzyło mi się, że podważący nas oszukali i chcieli naciągnąć. Góra prastarzec Temat postu: Re: Co zwiedzić w Armenii? #10 Wysłany: 06 Mar 2015 10:05 Rejestracja: 31 Mar 2014Posty: 80Loty: 123Kilometry: 289 340 Góra Washington Temat postu: Re: Co zwiedzić w Armenii? #11 Wysłany: 06 Mar 2015 15:44 Site Admin Rejestracja: 13 Sty 2011Posty: 7418 Zgodzę się że Ormianie to naród zdecydowanie inny niż Gruzini. Są oni cisi, spokojni, niemal posępni. Równie gościnni, bardzo serdeczni, stopowanie jest równie łatwe (a być może teraz gdy Gruzja stała się turystyczna to i łatwiejsze) ale nawet biesiadują w inni sposób - nie wina tylko ciężkie alkohole - głównie wódki (choć Armenia znana jest z koniaku). Nawet upijają się trochę jakby na smutno W odróżnieniu do Gruzinów choć deklarują że są bardzo rodzinni to nie stronią od kochanek i odniosłem wrażenie że kobiet raczej nie szanują. Nie zapomnę jak raz na jednej z biesiad (na wycieczce byłem z partnerką, która siedziała tuż obok) komendant policji odciągnął mnie na bok i zaproponował ormiańską dziwkę ("najlepsze cycate dziwki są z Armenii, dopóki nie spróbujesz to jakbyś nie był u nas") - po odmowie jak gdyby nic kolejny toast był za zdrowie mojej lubej Pomijając ten jeden aspekt to złego słowa o nich nie powiem, bardzo przyjazna nacja - mimo że wygląd mają groźny Ale wracają do tematu atrakcji:Erewań odradzam, nic - miasteczko jak miasteczko (niegdyś kurort, "Szwajcaria Armenii"), ale wokół jest przepięknie zielono, znajduje się też piękny monastyr Haghartsin, ładne lasy (część z nich to PN; pogubiłem się jednak podczas trekingu po nich, a pozostały teren jest poligonem wojskowym gdzie prowadzone są artyleryjskie ćwiczenia - nie polecam gubienia się )Alaverdi - górnicze miasteczko, coś dla wielbicieli postindustrialnych klimatów, kolejką fajnie się przejechać, na górze monastyr SanahinHaghpat - ładny monastyr, też położony w kanionie Debed (spoko, ale za surowe góry jak na mój gust)Jezioro Sevan i tamtejszy monastyr - bardzo malowniczo, spokojnie Khor Virap - monastyr, widok na Ararat dobry, ogólnie - monastyr, chyba najładniej położony z wszystkich które - monastyr jak monastyr ale wokół i malownicze góry (ale tu wyjątkowo nikt nie chciał brać na stopa w pierwszą stronę); niedaleko Goris są też podobno jaskinie - szukaliśmy ich cały dzień, nikt nie był w stanie pokazać nam ich dokładnej lokalizacji _________________ Góra Iris uważa post za pomocny. Marian Temat postu: Re: Co zwiedzić w Armenii? #12 Wysłany: 06 Mar 2015 16:57 Rejestracja: 18 Maj 2011Posty: 76 Nie wiem, gdzie to czytałem, ale brzmiało to mnie więcej tak:Dlaczego mieszkańcy Erewania to smutni ludzie??..wstają rano zadowoleni, patrzą z podziwem na swoją świętą górę Ararat - po czym przypomina im się, że należy do w tym chyba jest:) A jak już się jest w stolicy to może warto poszukać siedziby radia Erewań:)Słuchacze pytają: Czy będzie wojna? Radio Erewań odpowiada: Wojny nie będzie. Będzie taka walka o pokój, że kamień na kamieniu nie zostanie. Góra Arnoldx19 Temat postu: Re: Co zwiedzić w Armenii? #13 Wysłany: 07 Mar 2015 04:51 Rejestracja: 10 Mar 2011Posty: 346Loty: 183Kilometry: 340 201 niebieski Washington napisał(a):W odróżnieniu do Gruzinów choć deklarują że są bardzo rodzinni to nie stronią od kochanek i odniosłem wrażenie że kobiet raczej nie szanują. Nie zapomnę jak raz na jednej z biesiad (na wycieczce byłem z partnerką, która siedziała tuż obok) komendant policji odciągnął mnie na bok i zaproponował ormiańską dziwkę ("najlepsze cycate dziwki są z Armenii, dopóki nie spróbujesz to jakbyś nie był u nas") - po odmowie jak gdyby nic kolejny toast był za zdrowie mojej lubej Ja miałem wrażenie, że właśnie bardzo szanują kobiety i liczą się z ich zdaniem. Często to kobiety sprawiały wrażenie, że to one o wszystkim decydują, gdzie w Gruzji kobiety nie mają nic do gadania. O ormiańskich dziwkach nigdy nawet nie słyszałem. Byliśmy kilka razy w nocnych klubach to tańczyły tam tylko dziewczyny z europy wschodniej, głównie Ukraina. Ogólnie Ormianki się bardzo istotne jest jak wielu ludzi mieszka poza granicami Armenii (ponoć około 8 mln, gdzie w kraju pozostało tylko 3). Prawie każda rodzina ma kogoś mieszkającego za granicą, kto przesyła pieniądze i utrzymuje całą rodzinę, często nawet nie tylko tą najbliższą. Zazwyczaj jest to mężczyzna, a kobieta zostaje w Armenii i zajmuje się domem i wszystkim innym. Może dla tego jednak wielu mężczyzn ma kochanki, ale pewnie poza granicami kraju _________________ - Birma, Kirgistan, Iran, Maroko, Tajwan, Izrael, Jordania, samolotem dookoła świata. Góra aeonflux Temat postu: Re: Co zwiedzić w Armenii? #14 Wysłany: 02 Lip 2015 11:00 Rejestracja: 19 Paź 2011Posty: 1020 HON fly4free Washington napisał(a):niedaleko Goris są też podobno jaskinie - szukaliśmy ich cały dzień, nikt nie był w stanie pokazać nam ich dokładnej lokalizacjiSą są, znaleźliśmy je bez trudu na Google Maps, ręczna nawigacja do niech przebiegła bez się tutaj - ... 538182,16zDuża część jest niestety odgrodzona siatką, a zaraz poniżej skał znajduje się miejscowy jednak miejsce warte odwiedzenia, podobnie samo miasto Goris. Myślę, że jest to najładniejsze miasto jakie widziałem w Armenii - chodzi o uporządkowanie zabudowy, wygląd domów, informacji jak tylko znajdę czas na napisanie relacji Góra Washington Temat postu: Re: Co zwiedzić w Armenii? #15 Wysłany: 02 Lip 2015 11:04 Site Admin Rejestracja: 13 Sty 2011Posty: 7418 To szukaliśmy ich w zupełnie nie tym miejscu co trzeba 3 lata temu niestety nie było ich na google maps, a jeszcze dawniejszy LP który posiadam sugerował ich lokalizację przy drodze a nie w mieście.. _________________ Góra aeonflux Temat postu: Re: Co zwiedzić w Armenii? #16 Wysłany: 02 Lip 2015 11:14 Rejestracja: 19 Paź 2011Posty: 1020 HON fly4free Jakoś mnie to nie dziwi - zauważyłem, że w Armenii ludzie są często tak chętni do pomocy, że jeśli pytasz o drogę to każdy Ci ją wskaże, niezależnie od tego czy ją zna czy (chyba najnowsze) LP z 2012 roku - chyba opisywał już te jaskinie, ale ręki sobie nie dam uciąć bo nie był mój i zajrzałem do niego tylko kilka razy. Tak czy inaczej Google Maps się najwyraźniej zdecydowanie poprawiło, gdyż z kilkunastu miejsc jakie odwiedziliśmy, zaznaczone były wszystkie oprócz jednego - malowniczego wodospadu koło Shaki. Przy czym jak się okazało na miejscu, podobno turyści rzadko tam docierają Góra mathew77 Temat postu: Re: Co zwiedzić w Armenii? #17 Wysłany: 05 Lip 2015 22:24 Rejestracja: 03 Maj 2014Posty: 468Loty: 176Kilometry: 253 102 niebieski Washington napisał(a):Zgodzę się że Ormianie to naród zdecydowanie inny niż Gruzini. Są oni cisi, spokojni, niemal posępni. Równie gościnni, bardzo serdeczni, stopowanie jest równie łatwe (a być może teraz gdy Gruzja stała się turystyczna to i łatwiejsze) ale nawet biesiadują w inni sposób - nie wina tylko ciężkie alkohole - głównie wódki (choć Armenia znana jest z koniaku). Nawet upijają się trochę jakby na smutno W odróżnieniu do Gruzinów choć deklarują że są bardzo rodzinni to nie stronią od kochanek i odniosłem wrażenie że kobiet raczej nie szanują. Nie zapomnę jak raz na jednej z biesiad (na wycieczce byłem z partnerką, która siedziała tuż obok) komendant policji odciągnął mnie na bok i zaproponował ormiańską dziwkę ("najlepsze cycate dziwki są z Armenii, dopóki nie spróbujesz to jakbyś nie był u nas") - po odmowie jak gdyby nic kolejny toast był za zdrowie mojej lubej Pomijając ten jeden aspekt to złego słowa o nich nie powiem, bardzo przyjazna nacja - mimo że wygląd mają groźny Ale wracają do tematu atrakcji:Erewań odradzam, nic - miasteczko jak miasteczko (niegdyś kurort, "Szwajcaria Armenii"), ale wokół jest przepięknie zielono, znajduje się też piękny monastyr Haghartsin, ładne lasy (część z nich to PN; pogubiłem się jednak podczas trekingu po nich, a pozostały teren jest poligonem wojskowym gdzie prowadzone są artyleryjskie ćwiczenia - nie polecam gubienia się )Alaverdi - górnicze miasteczko, coś dla wielbicieli postindustrialnych klimatów, kolejką fajnie się przejechać, na górze monastyr SanahinHaghpat - ładny monastyr, też położony w kanionie Debed (spoko, ale za surowe góry jak na mój gust)Jezioro Sevan i tamtejszy monastyr - bardzo malowniczo, spokojnie Khor Virap - monastyr, widok na Ararat dobry, ogólnie - monastyr, chyba najładniej położony z wszystkich które - monastyr jak monastyr ale wokół i malownicze góry (ale tu wyjątkowo nikt nie chciał brać na stopa w pierwszą stronę); niedaleko Goris są też podobno jaskinie - szukaliśmy ich cały dzień, nikt nie był w stanie pokazać nam ich dokładnej lokalizacjiza 3 tyg lece w te rejony, a za 6 bede w Armenii i czesc z wymienionych chcialbym zobaczyc:)Jak do nich dotrzec? Sa jakies strony z maszrutkami? Brac taxi? _________________Flights: 106Kilometers: 132896 Góra aeonflux Temat postu: Re: Co zwiedzić w Armenii? #18 Wysłany: 08 Lip 2015 11:26 Rejestracja: 19 Paź 2011Posty: 1020 HON fly4free Jeśli chcesz zobaczyć dużo w krótkim czasie, najlepszą opcją będzie wynajęcie są niedrogie i wygodne w użyciu, ale przy napiętym harmonogramie trudno na nich wskazówek znajdziesz w mojej relacji - 5-dni-w-armenii,214,75913 Góra grafzero Temat postu: Re: Co zwiedzić w Armenii? #19 Wysłany: 08 Lip 2015 11:44 Rejestracja: 07 Gru 2011Posty: 44 Uważam, że Erywań warto zwiedzić. Powodów jest kilka:- Erebuni - to dawna forteca ludów Urartu, warto tam pojechać kiedy będzie dobra pogoda. Wyobraź sobie położone za miastem wzgórze, patrzysz z jednej strony i widzisz ciągnące się po horyzont morze postsowieckich bloków. Odwracasz się i widzisz pustkowia, wzgórza i Ararat w tle. Coś niesamowitego. Jeśli interesuje Cię archeologia to dodatkową frajdą jest możliwość pochodzenia w labiryncie Kaskady - wiadomo wszyscy o tym trąbią i niby trochę przereklamowane, ale mimo wszystko warto pojechać i zobaczyć jak można zrobić coś ciekawego, użytecznego a jednocześnie wykorzystujące instalacje sztuki współczesnej. Dodatkowo fajne widoki z Katoghike Tsiranavor Church of Avan - to nie jest zbyt łatwy do znalezienia obiekt, ale... wyobraź sobie znowu postsowieckie blokowisko, a w jego środku wtłoczony pomiędzy bloki ruiny kościoła... z VI wieku Wrażenie tym to standard: katedra, rynki, meczet, muzea, fabryki koniaków i takie tam Mimo wszystko Cię interesowała Armenia i Karabach to pytaj śmiało (całkiem niedawno wróciłem z dwutygodniowej wyprawy, coś tam mogę podpowiedzieć). Ewentualnie dwa moje filmiki z Armenii (chociaż o tych obiektach pewnie słyszałeś):iBędzie z pewnością więcej ale kiedy to trudno powiedziećPozdrawiam i życzę udanej podróży Góra Iris uważa post za pomocny. jabollus Temat postu: Re: Co zwiedzić w Armenii? #20 Wysłany: 31 Lip 2016 15:43 Rejestracja: 31 Lip 2016Posty: 515Loty: 55Kilometry: 120 474 Żeby poznać najważniejsze miejsca Armenii można np. jeździć na jednodniowe wycieczki z Erywania. Ja korzystałem z biura Hyur Service - ceny mają dobre, a ze względu na duże zainteresowanie, oferowane przez nich wycieczki odbywają się codziennie. Na własną rękę pojechałem tylko do Garni - dojechać było łatwo, wrócić dużo trudniej... Góra
Odpowiedź na zawarte w tytule pytanie brzmi: Armenię najlepiej zwiedzać autem, i to takim z napędem na cztery koła. Niestety (lub stety) wszystkie markowe międzynarodowe wypożyczalnie jak Sixt czy Hertz oferują samochody za jakieś kosmiczne pieniądze rzędu 100 USD za dobę. W tej sytuacji proponujemy poszukać ofert wypożyczalni lokalnych – w centrum jest przynajmniej kilka tego typu przybytków, w których każdy znajdzie coś dla siebie. Nam udało się wynająć 2 auta (podróżowaliśmy zwartą 6-osobową grupą plus 2 małych dzieci) za jakieś 70 dol. za dobę i jest to naprawdę dobra cena, choć oczywiście nie były to auta pierwszej świeżości. Jeśli podróżujecie z dziećmi, musicie pamiętać o jeszcze jednej bardzo ważnej rzeczy: w Armenii nie ma obowiązku jazdy w foteliku dziecięcym. Jeśli więc chcecie zapewnić waszym milusińskim w pełni bezpieczną jazdę, to najlepiej będzie, jeśli po prostu zabierzecie swój fotelik z Polski. Szukanie odpowiedniego siedziska dla dziecka w Armenii (tzn. takiego, do jakiego jesteście przyzwyczajeni w Polsce) może zająć mnóstwo czasu, jest też dość drogą przyjemnością. Przynajmniej tak mieliśmy w lokalnej wypożyczalni. A skoro jesteśmy już przy jeżdżeniu autem w Armenii, to podzielę się z wami z pozoru prostą, ale bardzo ważną radą, której zresztą udzielili nam w wypożyczalni. Gdy tankujecie na stacji, dajcie tankującemu wasze auto pracownikowi z góry odliczoną kwotę, za którą ma wam nalać paliwa. W przeciwnym razie może się zdarzyć, że niektórzy… lubią kręcić z wydaniem reszty. Nie wierzyłem, ale pojechaliśmy na pierwszą stację na rogatkach Erywania i oj, okazało się, że panu ze stacji gdzieś się zawieruszył banknot o równowartości kilkunastu zł. Warto więc uważać. No dobrze, skoro mamy już auto, to zajmijmy się planowaniem. Nasz wyjazd ułożył się następująco. Dzień 1: Erywań, o którym możecie poczytać tutaj. Dzień 2 z punktu widzenia zabytkowo-architektonicznego będzie zapewne najlepszym jaki spędzicie w tym kraju (o ile nas posłuchacie 😉 ). Trasa jest co prawda intensywna (szczerze, spodziewaliście się po nas czegokolwiek innego?), ale warto. Nasze zwiedzanie zaczynamy od wioski Garni, gdzie znajduje się starożytna świątynia z I wieku naszej ery poświęcona bogowi Mitrze. Oczywiście, taki kit próbują wam wciskać przewodniki, bo tak na dobrą sprawę świątynia została odbudowana w latach 1969-1975. Wciąż jednak warto odwiedzić to miejsce, by zobaczyć jedne z najstarszych śladów bytności człowieka na tych ziemiach. Kilka kilometrów dalej znajduje się klasztor Geghard – jeden z symboli Armenii, pochodzący z IV wieku naszej ery. Położony na końcu skalistego wąwozu obiekt imponuje obronną konstrukcję, a o tym, jak był ważny w okresie średniowiecza świadczy fakt, że przechowywane były tu relikwie Włóczni Przeznaczenia, którą rzymski legionista dźgał Jezusa wiszącego na krzyżu. Aby zobaczyć ostatni wiekopomny zabytek tego dnia, musimy się udać tuż pod granicę ze znienawidzoną tutaj Turcją. To tylko 60 kilometrów, ale pokonanie tego odcinka zajmie wam dobre półtora godziny. To klasztor Chor Wirap – jedno z najczęściej odwiedzanych miejsc nie tylko przez turystów, ale przez samych Ormian. Jest ono bowiem kluczowe dla ich tożsamości – to tu według legendy w III wieku król Armenii Tirydates więził Grzegorza Oświeciciela – późniejszego męczennika, założyciela kościoła ormiańskiego i świętego kościoła katolickiego. Grzegorz był więziony w Chor Wirap (co po armeńsku należy tłumaczyć jako „głębokie lochy”) aż 15 lat i był tam poddawany okrutnym torturom. Nie wyrzekł się jednak wiary, a później zdołał nakłonić króla wraz z dworem do przyjęcia chrztu. W efekcie w 301 roku chrześcijaństwo stało się w Armenii religią państwową. Kompleks klasztorny warto mieć też na liście obowiązkowych miejsc do obejrzenia ze względu na jego fantastyczne położenie. W żadnym innym punkcie Armenii nie będzie mieli tak fantastycznego widoku dla świętą dla Ormian górę Ararat, która jednak znajduje się po drugiej stronie granicy. Po zwiedzaniu czeka nas jeszcze nieco godzinna przejażdżka do miejscowości Jeghegnadzor. Nocujemy tam w Hotelu Gladzor – jego standard jest hmmm…. wyobraźcie sobie budynek wybudowany za późnego Gomułki, który do tej pory nie był remontowany – no, mniej więcej taki. Z drugiej strony – nie ma syfu, a cena 50-60 PLN za dwójkę nie jest wygórowana (choć gdy traficie tam jesienią lub wczesną wiosną, to ostrzegamy – nocami bywa bardzo zimno). Dzień 3 zaczynamy od krótkiego cofnięcia się na drogę, którą pokonaliśmy wczoraj. Udajemy się bowiem do… chyba najpiękniejszego z wszystkich ormiańskich klasztorów. Noravank, bo o nim mowa, zasługuje na to miano głównie ze względu na wspaniałe położenie – znajduje się wśród pomarańczowych skał, a droga do klasztoru prowadzi przez urokliwy wąwóz. Następnie ruszamy w dalszą drogę, na wschód, pod granicę z Azer…eee…Karaba…no, jakby tu napisać, żeby nikogo nie urazić? Po prostu na wschód. A jadąc wjeżdżamy w naprawdę wysokie góry – trasa trwa chwilę, ale jest bardzo malownicza. Po drodze przejeżdżamy przez Vorotan Pass, czyli wysoką górską przełęcz położoną na wysokości 2344 m. To symboliczny wjazd w wysokie góry i… jeszcze lepsze widoki. Naszym celem na ten dzień jest Goris, ale po drodze mamy przed sobą jeszcze kilka atrakcji. Najpierw odwiedzamy „armeńskie Stonehenge”, czyli śpiewające kamienie Zorac Karer – wysokie na 2-3 metry i ważące do 10 ton megalityczne skały. Do dziś nie wiadomo, czemu właściwie miały służyć – czy to starożytne obserwatorium astronomiczne czy cmentarzysko. Wiemy jednak, że na armeńskiej równinie ze wzgórzami w tle prezentują się niezwykle malowniczo. 50 kilometrów dalej (czyli w realiach armeńskich dróg to nieco ponad godzina drogi) znajduje się największa okoliczna atrakcja, czyli…. zależy kogo spytasz. Dla jednych będzie to wspaniały, położony na szczycie góry monastyr z IX wieku, a dla innych Skrzydła Tatewu, czyli najdłuższa na świecie kolejka linowa. Obie atrakcje są równie wspaniałe, choć za kolejkę trzeba sporo płacić – w szczycie sezonu cena wynosi do 5000 AMD (czyli 37 PLN) za bilet w obie strony. Ale to z pewnością będą świetnie wydane pieniądze, bo widoki wynagradzają wiele. Kolejka ma 5752 metrów długości, a podróż w jedną stronę trwa 11 minut. Na górze najważniejszy jest oczywiście klasztor Tatew, znajdujący się na bazaltowym podwyższeniu. Założony w 815 roku obiekt zachwyca położeniem i wspaniałymi płaskorzeźbami w środku, choć bądźmy szczerzy – po tak dużej dawce monastyrów i innych sakralnych budowli wszystkie te miejsca zaczynają ci się zlewać w jedno 😉 Miejsce to wyróżnia jeszcze przyjemna kawiarnia znajdująca się w wiosce po drugiej stronie wyciągu kolejki, w której na uwagę zasługują nalewki własnoręcznie robione przez sympatyczną właścicielkę. Po krótkim naładowaniu akumulatorów zjeżdżamy w dół. Druga część znajduje się tutaj. Inne wpisy o Armenii znajdziecie tutaj, a tekst o Karabachu tu. PODOBAŁ CI SIĘ WPIS? POLUB NA FEJSBUKU, PODZIEL SIĘ Z INNYMI! weekendowi Jesteśmy podróżniczą rodziną. Poznaliśmy się w 2007 r. i od razu okazało się, że podróże to jedna z naszych wspólnych pasji. I tak jeździmy razem przez życie. W 2011 r. wzięliśmy ślub, a od sierpnia 2013 r. dołączyła do nas Helenka. Nasza kochana córka od razu złapała podróżniczego bakcyla. Ale nie mogło być inaczej – już w brzuchu mamy zwiedzała Izrael i Islandię, a pierwszą świadomą podróż – samochodowy trip po Bałkanach – zaliczyła mając 12 tygodni. Obecnie jest nas czwórka do zespołu dołączyła druga córka Idalia.
Czego nie musisz szukać, bo samo cię znajdzie? I czego, poza kawą i alkoholem, należy się spodziewać wybierając Armenię za cel podróży? Monastyrów. Wielu monastyrów i pięknych monastyrów. Kiedy zapytasz kogoś stąd, który jest jego ulubionym, każdy poda inną nazwę, po prostu musisz znaleźć swój. To nie będzie trudne. Tatev Monastyr Haghpad Sanahin Gdzieś poza mapą Geghard Gór Ale także wąwozów, czystych rzek, jeszcze czystszych jezior. Może i krajobraz jest jednostajny i zawsze wiadomo, co czeka za następnym zakrętem, ale nie można mu odmówić urody. Nad jeziorem Sevan, równie pięknym, co zimnym Jesienne Parz Lich Kamienna symfonia w pobliżu Garni Zamglone góry, wąwozy, doliny Stary cmentarz, gdzieś w okolicy Alaverdi Ubóstwa. Żyje się bardzo skromnie, a Erywań to jedyne miasto Armenii, w którym łazienka w domu jest standardem. Tym bardziej łza się w oku kręci, kiedy gospodyni wciska nam do plecaka słoik dżemu, bo będzie się martwić, czy dobrze jemy. To ta pani, wraz ze swoim mężem, przyjęła nas ciepło, jak osobista babcia i naładowała jedzeniem plecaki do pełna. Dziękujemy! Elastycznego podejścia do czasu. Ormianin jest gotowy do wyjścia albo natychmiast, albo za 6 godzin. Nigdy nie należy się z nikim umawiać na fix nie mając planu B, bo może się zdarzyć, że za dwie godziny twój lokalny znajomy nie będzie pamiętał, że coś ci obiecał. To nie wynika ze złej woli, powinno się to przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza. Niemniej jednak, wkurza niemożliwie. Araratu, który króluje nad Erywaniem. Majestatyczny, monumentalny, w śnieżnej czapie, z młodszym bratem, Małym Araratem, stojącym tuż obok, najlepiej widoczny jest z monastyru Khor Virap. Niekoniecznie w listopadzie. Widok na spowity chmurami Ararat z Khor Virap Erywańska panorama Goryczy i nienawiści. Każdy powie ci, że Ararat ukradli Armenii Turkowie. Generalnie, Turkowie, podobnie jak i Azerowie, to samo zło. 101 lat później, Armenia wciąż żyje tragedią, tureckim ludobójstwem z 1915 roku. Pamiętam i żądam – oto hasło przewodnie nie tylko licznych obchodów i smutnych uroczystości, ale także erywańskich plakatów i murali. Dlaczego wydarzenia sprzed tylu lat wciąż wzbudzają tak gorące emocje? Turecki rząd twierdzi, że unicestwienie około miliona Ormian (czyli 1/4 populacji Armenii, a 1/10 wszystkich Ormian na świecie) to wypadek podczas przesiedlenia. Wypadki się zdarzają, więc co się Armenio czepiasz… W muzeum ludobójstwa Pomnik ofiar ludobójstwa Jeżeli podobał Ci się ten wpis, będzie mi bardzo miło, jeśli polecisz mojego bloga swoim znajomym.
Co jest największym faux-pas we Włoszech? Czy wypada zamówić keczup do pizzy albo wytrzeć talerz chlebem? Jak nie przepłacić we włoskim barze? Co to jest coperto i servizio? Dlaczego Włosi zapytani o drogę soczyście przeklinają? Czy każdy dottore jest faktycznie doktorem? I czemu wszyscy się tu ciągle ściskają i całują? Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziesz w tym artykule! Jak mawiają Włosi – kiedy jesteś w Rzymie, rób jak rzymianie. Mimo że Italia to kraj bliski nam, Polakom, zarówno w sensie geograficznym, jak i emocjonalnym, to jej mieszkańcy mają różne zwyczaje i dziwactwa, które mogą śmieszyć. Czasem mogą być też kosztowne i to zarówno pod względem wizerunkowym, jak i finansowym. Warto byś na wizytę w słonecznych Włoszech był odpowiednio przygotowany. Włoskie powitanie, czyli grzeczność na co dzień i od święta Buongiorno! (wł. dzień dobry) – takim gromkim, serdecznym zawołaniem witają się Włosi. Mówią sobie dzień dobry zawsze i wszędzie. Nawet jeśli się nie znają, ale spotkają się wzrokiem, to już jest dobry powód, żeby życzyć sobie miłego dnia. Nigdy nie burczą pod nosem, wypowiadają to powitanie często i z uśmiechem na twarzy. Jeśli spotkają się kolejny raz tego samego dnia, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby znowu się pozdrowić. I często mnie pytają, dlaczego Polacy nie mówią dzień dobry. No właśnie, dlaczego? Drugim magicznym słowem jest oczywiście dziękuję – grazie. Jeśli dodamy do tego jeszcze uśmiech, to sympatię Włochów mamy zagwarantowaną. Czy widziałeś kiedyś jakie gesty towarzyszą włoskiemu powitaniu? No właśnie, panie z jednej z moich grup nie widziały. I gdy zobaczyły pierwszy raz na Piazza Citta Leonina, małym placyku koło Watykanu, sporą grupę policjantów, którzy podchodząc, witali się z pozostałymi, całując ich w oba policzki, były bardzo zaskoczone tymi „czułościami”. Włosi są bardzo wylewni i witając się, podają sobie rękę i całują w oba policzki, zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Dla nich to najbardziej naturalna rzecz na świecie. Niewiele też trzeba, żeby na takie serdeczne powitanie czy pożegnanie zasłużyć. Innym razem, gdy mój autokar został zatrzymany na autostradzie do rutynowej kontroli, karabinierzy zebrali wyrywkowo kilkanaście paszportów do sprawdzenia i poprosili mnie, żebym podeszła z nimi do radiowozu. Oni sobie sprawdzali dokumenty i cały czas rozmawiali ze mną – takie tam pogaduchy o życiu. Po skończonej kontroli oddali mi paszporty, odprowadzili do autokaru i… wycałowali na pożegnanie! Po powrocie do autobusu wszyscy byli bardzo zdziwieni, gdy dowiedzieli się, że owi policjanci wcale nie byli moimi dobrymi znajomymi. Obserwowanie Włochów, ich zwyczajów, poznawanie ich filozofii życia to wielka przyjemność i prawdziwa radość. Poza tym od Włochów można się naprawdę wiele nauczyć, jeśli chodzi o celebrację zwykłego, codziennego życia. I to daje równie wielką satysfakcję, jak zwiedzanie zabytków i podziwianie krajobrazów. PRZY WŁOSKIM STOLE Parmezan, ketchup i chleb To będzie krótka historia o największych kulinarnych faux-pas, jakie można popełnić we Włoszech. Na co dzień bardzo otwartych i grzecznych Włochów dwie rzeczy mogą wytrącić z równowagi i na pewno nie zasłużą na wyrozumiałość. Pierwszy fatalny nietakt to rzecz powszechnie znana – nie prosi się o ketchup do pizzy. Drugi, jeszcze gorszy, dzięki któremu zostaniemy uznani za kulinarnych ignorantów to poproszenie o parmezan do dań rybnych. Wbrew pozorom i powszechnie panującej opinii, Włosi nie sypią parmezanu garściami do wszystkiego… Warto przy okazji wspomnieć, że parmezanu (sera z mleka krowiego) używa się na północy Włoch. Od Toskanii na południe powszechnie używa się pecorino, czyli sera owczego. Natomiast dopuszczalny jest zwyczaj – im dalej na południe, tym bardziej naturalny, który u nas uchodzi za nieelegancki, mianowicie można, a nawet trzeba chlebem wyczyścić talerz z sosu. Dobry sos nie powinien się zmarnować. Zwyczaj ten po włosku nazywa się fare la scarpetta, co zawsze rozśmiesza Polaków. Kiedy nie pić cappuccino? Włosi są narodem niezwykle sympatycznym, otwartym i z reguły nie obrażają się na cudzoziemców za ich dziwactwa w stylu cappuccino pite popołudniem. Picie tego rodzaju kawy do pizzy czy obiadu już im się za bardzo w głowie nie mieści i może zostać skwitowane co najmniej jakimś grymasem, wyrażającym brak aprobaty. Cappuccino jest kawą słodką ze względu na mleko i zdecydowanie śniadaniową. W klapkach przy kolacji? Jedzenie jest jedną z najważniejszych rzeczy w życiu każdego Włocha. Moja przyjaciółka, rodowita Włoszka z matki Toskanki i ojca Sycylijczyka, mawia, że najważniejszym czasownikiem w języku włoskim jest mangiare – jeść. I coś jest na rzeczy, bo jedzenie, zwłaszcza kolacji, jest właściwie codziennym rytuałem dla całej rodziny. Włosi nie umawiają się „na kawę”, na długie pogaduchy, spotkanie z przyjaciółmi i znajomymi, oni umawiają się na wspólną kolację w restauracji. Kolacja jest ważna. I ta jedzona w domu z rodziną, i ta jedzona ze znajomymi w restauracji, dlatego nie do pomyślenia dla Włochów jest zasiadanie do stołu w niedbałym stroju. W ich pojęciu jest nim też ubiór sportowy czy plażowy, w tym klapki basenowe, nawet latem na wakacjach. Dla Włochów kolory szary, czarny, granatowy są bardzo eleganckie, dlatego w tych kolorach występują również na ślubach. Czy każdy Włoch jest doktorem? Ciekawym zwyczajem, do którego zawsze zachęcam moich turystów, a który dobrze wpływa na trawienie, jest wieczorny spacer po kolacji. Zbigniew Herbert, pisząc esej o Sienie, swoim ukochanym włoskim mieście, opisał tę wieczorną passeggiatę. Napisał, że przy okazji następuje „weryfikacja dyplomów”, bo zewsząd słychać: dobry wieczór panie doktorze, panie profesorze, panie inżynierze, panie mecenasie itd. To jeszcze jedna cecha Włochów – uwielbiają tytuły. Jeśli chcą komuś okazać szacunek, to będą go tytułować dottore nawet wtedy, gdy nie jest lekarzem ani nie posiada stopnia naukowego. WPADKI JĘZYKOWE Na szczęście nie da się ich popełnić zbyt wiele, ale dobrze mieć ich świadomość. Na pewno warto zwrócić uwagę na poprawną wymowę nazw potraw, bo można znaleźć się w niezręcznej sytuacji. Jedna z nich może się wydarzyć, gdy zamiast makaronu penne (pióra, słowo pisane przez dwa „n”, które musi wybrzmieć tak, jak w naszym słowie wanna czy Anna) zamówimy pene. Słowo to, wymówione przez jedno „n” diametralnie zmienia znaczenie. Penne to pióra, a pene to… penis. Gdyby z kolei zdarzyła się taka sytuacja, że ktoś w Twojej obecności zapyta Włocha o drogę, nie zdziw się i nie oburzaj, gdy usłyszysz, że ten co drugie słowo wstawia swojsko brzmiące, aczkolwiek inaczej pisane słowo curva. Ten Włoch po prostu mówi o kolejnych zakrętach, które trzeba pokonać. Gdyby któraś z pań, mająca na imię Mariola, przedstawiała się neapolitańczykom, to proszę nie zdziw się, gdy się roześmieją. Mariuola to w tamtejszym dialekcie… złodziejka. CENY WE WŁOSZECH Taniej przy barze Warto znać włoskie zwyczaje dotyczące płacenia, bo czasem można przepłacić. Musisz wiedzieć, że we włoskich barach są podwójne ceny. Nie, nie, nie dla swoich i obcych! Chodzi o to, że można kawę, herbatę czy cokolwiek innego wypić na stojąco przy barze (al banco) za normalną cenę. Można też usiąść przy stoliku, siedzieć, delektować się, podziwiać widoki, czasem posłuchać muzyki na żywo i wtedy za te same napoje zapłacimy więcej niż przy barze. Ile? To zależy głównie od tego, gdzie ten bar się znajduje. Jeśli jest to miejsce atrakcyjne, w historycznym centrum to nawet kilkakrotnie więcej niż na stojąco przy barze. Niedługo – w moim kolejnym artykule o kulturze picia kawy we Włoszech – napiszę więcej o tym zwyczaju. Coperto, servizio i napiwki we Włoszech W restauracjach nie je się na stojąco przy barze, za to może się zdarzyć, że na rachunku zobaczycie dwie pozycje, których na pewno nie zamawialiście: coperto i servizio. Coperto to opłata za nakrycie stołu, za pranie czy wymianę obrusów, mycie naczyń itd. i z reguły wynosi od 1 do 2 euro. Servizio to opłata za obsługę, ale nie ma nic wspólnego z napiwkiem, wynosi od 10 do 20 procent wartości całego rachunku. Prawda jest taka, że za takie rzeczy płacimy wszędzie na świecie, ale tylko Włosi wyszczególniają to na rachunku. Informacja, że takie opłaty są pobierane – obie, czy tylko któraś z nich i w jakiej wysokości – zawsze musi znaleźć się w menu. Na ostatniej stronie, na dole strony, małym druczkiem, ale musi być. Jest też sporo restauracji, gdzie odchodzi się od tych opłat. Zapytaj o to pilota wycieczki, z reguły jesteśmy w stanie polecić Ci miejsca, gdzie można dobrze zjeść, nie przepłacając. Napiwek, czyli la mancia jest zawsze mile widziany. Standardowo 10 procent ceny. Trochę śmiesznie to wygląda, gdy zamawiając kawę za 1 euro, Włosi zostawiają 10 centów napiwku barmanowi. W sumie, jeśli weźmie się pod uwagę, ile w ciągu dnia robi on takich kaw, ma to sens. Płacenie po rzymsku czy portugalsku? Rachunki w restauracji możesz wraz ze znajomymi regulować na sposób rzymski – pagare alla romana, czyli każdy zamawia to, na co ma ochotę, a wspólny rachunek dzielimy równo między wszystkie osoby. Można też spróbować pójść do restauracji „na sępa”- fare i portoghesi, czyli robić za Portugalczyków. Co to oznacza i skąd się wzięło? Otóż pewnego razu, w podziękowaniu za zasługi, papież urządził wielkie przyjęcie dla wszystkich Portugalczyków w Rzymie. Przyjęcie odbyło się w ogrodzie i żeby do niego wejść, wystarczyło powiedzieć, że jest się Portugalczykiem. Nic więc dziwnego, że rezolutny rzymianin skorzystał z takiej okazji. Od tamtej pory mówi się po włosku fare i portoghesi i oznacza to ni mniej, ni więcej niż załapanie się na coś za darmo. Nie polecam tego sposobu – nie zawsze się udaje, a może skończyć się wiele częściej można za to usłyszeć – ti offro io, czyli zaoferuję Ci/postawię Ci najczęściej kawę. PRZESĄDNY JAK… WŁOCH Święcone papryczki i dotyk żelaza Włosi są narodem bardzo przesądnym, zwłaszcza ci z południowej części kraju. Noszą talizmany. Takie, które znamy – czterolistna koniczyna czy podkowa, ale najczęściej jest to czerwony róg obfitości, błędnie nazywany czasem papryczką. Ten talizman wrósł tak mocno w kulturę włoskiego Mezzogiorno (mezzogiorno to po włosku południe, określenia tego używa się nie tylko w odniesieniu do pory dnia, ale również w sensie geograficznym, Mezzogiorno to południowa część Włoch), że zdarza się, że Włosi chcą go ofiarować w prezencie na komunię i w związku z tym proszą o poświęcenie przez księdza. Poza tym Włosi nie odpukują w niemalowane drewno, oni dotykają żelaza – toccare ferro, tak mówią i wykonują przy tym gest, w którym zwijają palce dłoni, zostawiając wyciągnięte tylko dwa – wskazujący i najmniejszy – i tymi rogami dotykają metalu. Pecha przynosi im liczba 17, bo zapisana cyframi łacińskimi XVII, tworzy anagram słowa vixi, co po łacinie oznacza żyłem. Skrzyżowanie „pod czarnym kotem” Czarne koty przebiegające drogę, czy siedzące na drodze, przynoszą oczywiście pecha nie tylko u nas, ale również we Włoszech. I to jak! Parę lat temu byłam świadkiem, gdy na Awentynie, w samym sercu Rzymu, na skrzyżowaniu via Capua i via Santa Sabina polegiwało sobie chyba z dziesięć idealnie czarnych kotów, jeden tylko miał piękną białą muszkę. Samochody chcące skręcić w via Santa Sabina, zatrzymywały się i zawracały. Zapytałam starszego, bardzo eleganckiego pana, który też przystanął i przyglądał się tym manewrom, o co tu chodzi. Pan powiedział, że tam jest zakaz skrętu, ale rzymianie (z właściwym wszystkim Włochom, swobodnym podejściem do przepisów o ruchu drogowym) i tak tam jeździli, bo było krócej. Mieszkańcy przyhołubili więc czarne koty, które – jak widać – były zdecydowanie skuteczniejsze niż dzwonienie po policję czy awantury. Odganianie pecha po włosku Wyobraź sobie sytuację, gdy ulicą Neapolu, czy innego miasta na południu Włoch, przechodzi kondukt pogrzebowy, na widok którego mężczyźni zaczynają chwytać się za przyrodzenie. Oczywiście każdy za swoje 😊. Nie ma w tym nic obraźliwego ani zdrożnego. To jeden z wielu sposobów, jakimi Włosi odpędzają pecha, nieszczęście. Od razu odpowiadam – kobiety w takiej sytuacji nabożnie się żegnają. WAŻNA I POWAŻNA „DOBRA RADA” PILOTA Włochy to kraj, w którym Kościół Katolicki od zawsze należał do największych mecenasów sztuki. To do kościołów zamawiano obrazy i rzeźby wielkich mistrzów i do dziś te dzieła właśnie tam można oglądać. Same budowle zazwyczaj też są arcydziełami architektury. To wszystko nie zmienia faktu, że kościoły, nawet te, w których płaci się za zwiedzanie, są przede wszystkim miejscami kultu. Bardzo rygorystycznie przestrzega się we Włoszech odpowiedniego stroju przy wejściu do świątyń. Ochrona może nawet nie wpuścić Cię do środka. Zasada jest bardzo prosta, ramiona i kolana mają być zakryte. O ile panie mogą zakryć ramiona chustą, o tyle panowie muszą mieć koszulę czy koszulkę z krótkim rękawem. Pamiętaj więc o zapakowaniu do walizek odpowiedniego stroju, który pozwoli Ci – bez niepotrzebnych nerwów – zwiedzić naprawdę piękne miejsca.
czego nie wypada robić w armenii